"Zmienił Czortków na Trębowlę,
Teraz płacze jak niemowlę."
Teraz płacze jak niemowlę."
Tak brzmi jedna z żurawiejek 9 Pułku Ułanów Małopolskich. To właśnie w
Czortkowie znajdowała się dyslokacja, która została potem zmieniona na
Trębowlę. Przyjeżdżając tu z "Akcją Paczka" miałem nadzieję na
pozyskanie informacji od Polonii, która w sile się tu nadal znajduje. Okazało
się jednak, iż ta zaszła historia o pułku została niemalże całkiem zapomniana.
Na jedno z pytań o stacjonowanie w Czortkowie pułku, usłyszałem: "9 Pułk
to w Trębowli". Jak się okazało - mimo mojego zdziwienia - to ja stałem
się tym, który udzielał informacji na jego temat. Tym razem, niestety zabrakło
też czasu na głębsze drążenie tematu. Z początku lekko skonfundowany, potem
jednak uświadomiłem sobie, że to idealna okazja aby tamtejszą młodzież jeszcze
bardziej zaprzyjaźnić z historią, stawiając przy tym za wzór wspaniałą Polską
Kawalerię. Dzieci uczęszczającej do tamtejszej "naszej" szkoły jest
nie mało, bo ponad sto trzydzieści. Zatem wszystko przed nami, zważywszy, że w
Czortkowie jest już zaczątek tej historii. Cmentarz polskich żołnierzy
walczących w latach 1919-1920 a wśród nich nazwiska kawalerzystów 6 PU.
"Kawał namacalnej historii" zawsze intensywniej zachęca do jej zgłębiania.
Poza zajęciami dla dzieci, miałem zaledwie kilka chwil na zrobienie paru zdjęć. I już od samego początku ciekawe spotkanie. Zostałem wyłapany przez przechodnia - od razu rozpoznał, iż nie jestem stąd, to pewnie ten teksański akcent. Z początku nie wiedziałem czego się spodziewać. Zapytał czy jesteśmy z Polski. Odpowiedziałem, że tak. Na jego twarzy zarysowała się spontaniczna radość. Wypytywał co tutaj robimy. Krótko streściłem cel naszej podróży, a on podziękował za to, że jesteśmy tu i teraz i za wsparcie jakie w minionych miesiącach daliśmy Ukrainie. Po czym się pożegnaliśmy i zajęliśmy swoimi sprawami. Takie spotkania zawsze budują.
W ciągu całej podróży nie raz dało się odczuć aprobatę, zadowolenie z naszej obecności. Już przekraczając granicę zdziwiły nas uśmiechy na twarzy celników, życzenia dobrej podróży i cała odprawa w 30 minut. Komukolwiek z kim rozmawialiśmy ciężko było w to uwierzyć.
Może to przez obecną sytuację, może to przez święta... a może to ta broda - wszak ja wtedy prowadziłem...
Poza zajęciami dla dzieci, miałem zaledwie kilka chwil na zrobienie paru zdjęć. I już od samego początku ciekawe spotkanie. Zostałem wyłapany przez przechodnia - od razu rozpoznał, iż nie jestem stąd, to pewnie ten teksański akcent. Z początku nie wiedziałem czego się spodziewać. Zapytał czy jesteśmy z Polski. Odpowiedziałem, że tak. Na jego twarzy zarysowała się spontaniczna radość. Wypytywał co tutaj robimy. Krótko streściłem cel naszej podróży, a on podziękował za to, że jesteśmy tu i teraz i za wsparcie jakie w minionych miesiącach daliśmy Ukrainie. Po czym się pożegnaliśmy i zajęliśmy swoimi sprawami. Takie spotkania zawsze budują.
W ciągu całej podróży nie raz dało się odczuć aprobatę, zadowolenie z naszej obecności. Już przekraczając granicę zdziwiły nas uśmiechy na twarzy celników, życzenia dobrej podróży i cała odprawa w 30 minut. Komukolwiek z kim rozmawialiśmy ciężko było w to uwierzyć.
Może to przez obecną sytuację, może to przez święta... a może to ta broda - wszak ja wtedy prowadziłem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz