Jeszcze klika słów na koniec. Koniec naszej tegorocznej
przygody na Ukrainie. Już chyba o tym pisałem, ale moje odczucia z pobytu nie
były ani bardziej negatywne ani pozytywne niż to czego się spodziewałem. Nie
chodzi mi tu o bezpośrednie relacje z ludźmi, o radość na twarzach dzieci czy
wdzięczność, której wręcz nie da się wypowiedzieć słowami u nauczycieli i pani
dyrektor Sobotniej Szkoły Języka Polskiego w Czortkowie (to właśnie u nich
gościliśmy). Rodziny, u których spędziliśmy weekend sprawiły, że czuliśmy się
jak u siebie w domu. Chodzi mi jednak o wyobrażenie gdy podróżuje się pomiędzy
wielkimi otwartymi przestrzeniami. Odczuwa się bezkres, spokój. Cisza (zawsze
jak wszyscy śpią) i w głowie zaczyna przeplatać się moc pomysłów. O to co nas w
tej krótkiej przygodzie spotka. Lwów, przez który już na początku poczuję
fotograficzny niedosyt i chęć poznania tego co na wschodzie (Ukraina zachęciła –
taką miałem nadzieję). Brak znacznego odejścia od wyobrażeń sprzed wyjazdu nie
uznaję za coś złego. Głównie dlatego, że już wtedy zdawałem sobie sprawę, iż
jest to kierunek, który warto eksplorować a teraz nadarzyła się ku temu okazja.
Oby takich sytuacji było więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz