sobota, 2 marca 2013

Indie vol. 7 - Pushkar

Pushkar - jedno z pięciu świętych miast hindusów. 




Nie sposób było o nie nie zahaczyć zważywszy że znajdowało się na drodze powrotnej do Delhi. No prawie na drodze powrotnej, której wcześniej nie było w planie. Otóż plan uległ nieco zmianie, jak zresztą nie pierwszy raz. Wina za ten szczęśliwy zbieg okoliczności należy oskarżyć samochód, który odmówił posłuszeństwa i zaoferował nam kilka godzin postoju na autostradzie. Wtedy także wpadliśmy na pomysł aby zawitać do Pushkaru, już za dnia. Było warto.Malownicze miasteczko, trochę bardziej nastawione na turystów, jak zresztą i większość miast w złotym trójkącie. Godzina była już na tyle późna, a my wyposzczeni, że najpierw postanowiliśmy się pożywić. Jako jedna z pierwszych naszym oczom ukazała się "Restauracja na dachu" i tym samym przyciągnęła naszą uwagę. Sama "restauracja" nie warta była zużywania mechanizmu migawki, lecz z okna na ostatnim piętrze udało się uchwycić poniższe "warzywniaki".



Opracowaliśmy także plan, który głównie opierał się na zwiedzaniu bazarów i odwiedzinach ghat, ale chłopakom bardziej do gustu przypadła opcja kupowania pamiątek. Nie chcąc jednak tracić w ten sposób uroku miasta, bardziej skupiłem się na zdjęciach, z małym epizodem poświęconym kadzidełkom. W drodze do obranego celu nasze drogi skrzyżowały się z malowniczym pochodem. Na czele kroczyła schludnie i jednakowo ubrana orkiestra składająca się z mężczyzn a za nimi podążały kobiety ubrane w ozdobne sari, niosące na głowie ręcznie malowane wazy. Jak na 15 tysięczne miasto pochód był dość liczny. 



Chwilę później byliśmy już zajęci swoimi sprawami, w tym wypadku zwiedzaniem bazarów.





Pushkar jest jednym z tych miast, w których czas płynie wolniej. Gdy reszta była zajęta rozglądaniem się po bazarach i sklepikach, kilka razy czekając na nich zdarzyło mi się przystanąć i poobserwować życie otaczających nas ludzi, którzy zbytnio nie przejmowali się naszą obecnością. Nie była to wizja w celu znalezienia konkretnych kadrów, wręcz przeciwnie, pewnie wiele mi z nich uciekło. Bardziej poświęciłem się analizowani i porównywaniu ich życia z naszym. Spokojnego życia małego indyjskiego miasteczka i zgiełku zabieganych ulic europy. 

Przemierzając ulice świętego miasta udało się coś jeszcze wypatrzeć. 
W tle z widokiem na ghaty.




Długo nie zabawiliśmy w tym miejscu mając na uwadze, że jesteśmy klika ładnych godzin do tyłu. Musieliśmy znaleźć czas na jeszcze jeden obowiązkowy punkt naszej podróży: Jaipur...

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz