Tradycją już jest, że podczas
Piastonaliów pada deszcz a przynajmniej zbierają się tęgie chmury. Przynajmniej
zawsze z góry wiadomo jak planować weekend. Tak było i w tym roku. Nie
przeszkodziło to jednak by Błonia Politechniki Opolskiej eksplodowały kolorami.
wtorek, 26 maja 2015
poniedziałek, 18 maja 2015
Vespertillo
Wyspa Bolko
Za młodu mistyczne miejsce. Wtedy jeszcze nie znałem
nawet tego słowa. Towarzyszyło mi jednak już wtedy to uczucie, które później
utożsamiałem z tym słowem. Rzut beretem do domu. Lecz trzeba było się
przedostać przez most nad Odrą by do niej dotrzeć. A przez most nie wolno było
przechodzić. Mama nie pozwalała. Ale to przecież oczywiste, że nikt całkowicie
się nie słuchał rodziców. Szczególnie gdy na takie wspaniałe pomysły, jak
eksploracja nieznanego, wpadało się z kolegami z domów naprzeciwko. Spacery z
rodzicami to nie to samo. Trzeba się słuchać i ta pewność, że nic się nie
stanie. Tata jest w pobliżu. Lecz takie małe bajtle prześcigały się w
wynajdowaniu pomysłów na „sprawdzenie swej odwagi”. Rajd przez most kolejowy
pod ostrzałem solą z wiatrówki przez SOK. Wyprawy w najmroczniejsze zakamarki
Wyspy Bolko. Wypad na jabłka, śliwki i inne do sąsiada… on też miał wiatrówkę i
trochę mniej poukładane w głowie. Ilu dzieciaków i dni spędzonych za młodu na
dworze tyle głupich – choć czasem też genialnych – pomysłów.
Jednak ta wyspa miała w sobie coś innego. Do powodzi w
1997 roku i parę lat później gdy była bardzo zaniedbana niosła ze sobą jakąś
niepewność. Szczególnie gdy zapędzaliśmy się w obszary mniej znane, lub
uczęszczane przez „zwykłych” ludzi. Teraz dużo się tam zmieniło a samo Bolko
jak niegdyś opustoszałe, teraz po rewitalizacji jest oblegane przez opolan i
nie tylko.
Mi jednak nadal gdy zapuszczam się w owite niegdyś tajemnicą miejsca powraca to
uczucie z dzieciństwa. Po wielu latach odczułem lekko szczyptę tego mistycyzmu
zawartą w filmie Christophera Nolana – Batman Begins. Od tego czasu, gdy
znajduje się w tych miejscach, wraz z muzyką z filmu tworzą jedną całość.
wtorek, 12 maja 2015
Happy Mela, sad Minionki
Piknik z Funduszami Europejskimi w Opolu
Krótko:
1. Koncert Meli Koteluk bardzo odprężający. Zdecydowanie milej wsłuchać się w
nowe kawałki na żywo. Czekam na kolejny ;]
2. Minionki opanowują świat. Widać coś jest na rzeczy, skoro nawet Pantone
dodał kolor Żółty Minionkowy do swojej palety. Swoją drogą podobno jestem jak
ten wysoki Kevin. Nie wiem czy się cieszyć czy smucić… taki trochę happysad.
3. Obecnie jeśli idziesz na koncert i uda Ci się stanąć blisko sceny to musisz
zrobić sobie selfie i/lub zdjęcie koncertu czy zespołu. Inaczej będziecie się
wyróżniać z tłumu. Też wyciągnąłem grabie w górę i przesłoniłem widok paru
osobom robiąc zdjęcie. Zgodnie z tradycją pewnie pojawi się na Instagramie za
tydzień.
4. Wisienka na torcie, czyli ostatni koncert Happysad tego
wieczoru. Nie wiedziałem ich na żywo z bliska przynajmniej z 7 lat.
Zapamiętałem ich inaczej. Z tego też powodu stojąc metr od wokalisty zespołu
nie zorientowałem się, że to on. Głupie pytanie o tożsamość też padło. Mam
nadzieję jednak, że gimbaza mnie nie zlinczuje za to faux pas.
poniedziałek, 11 maja 2015
Urywki dnia
Nie raz próbowałem zabrać się za prowadzenia bloga tak
aby posty ukazywały się w nim w miarę na bieżąco. Nie potrafię się jednak
przemóc by publikować zdjęcia gdy nie jestem do nich przekonany. By wybierać je
na siłę. Czasem wystarczy mi spojrzeć na nie parę minut później, czasem dni a
czasem tygodni czy miesięcy. Efektem tego dopiero teraz kilka innych urywków z
Dni Opola. Kilka wcześniejszych dla fanów modeli pływających znajdziecie tutaj.
Dni Opola same w sobie są bardzo fajną imprezą. Ja jednak
zawsze czuję jakiś niedosyt. Niedosyt ten jednak wypływa chyba bardziej z
faktu, iż jest to miasto dla mnie za małe. Może powiecie, że jestem dziwny.
Mnóstwo znajomych, którzy przyjeżdżają do Opola zachwycają się zrewitalizowanym
miastem, nowymi bulwarami, skwerami i zarazem jego spokojem i „oddechem”. Wiele
się zmieniło i ciągle zmienia. Nie
ukrywam miasto wspaniałe do spokojnego życia. Ja natomiast lubię szum ulic.
Idąc nocą przez miasto widzieć, że nadal tętni życiem. Nie być znudzony
miejscami, w których można się spotkać, ze znajomymi. Żyć szybciej!? – za każdym
razem gdy wracam z Wrocławia czy Warszawy mam wrażenie jakby czas zwalniał. Ale
mi tamto tempo nie przeszkadza. Dobrze się z nim czuje. A może ja po prostu
chcę zbyt wiele?
Trochę odszedłem od tematu. Czasem chyba trzeba. Ale już nie będę nic
zmieniał.
Czy jednak chcę zbyt wiele?
sobota, 9 maja 2015
Dywagacje biznesowe
Idziesz na spotkanie, bierzesz aparat - zawsze może nadarzyć się okazja do dobrego zdjęcia. Zamawiasz, siadasz w miłym lokalu, ozmawiasz i... zapominasz po co wziąłeś aparat. W moim przypadku udaje się zrobić zdjęcie, gdy rozmówca się spóźnia. Tak jak było tym razem. Osobista zasada i swego rodzaju tradycja.
Subskrybuj:
Posty (Atom)