Ledwie godzina.
Tyle czasu na zwiedzanie Lwowa. A właściwie szybki spacer pod pomnik Mickiewicza,
wizyta w Katedrze Łacińskiej we Lwowie, gdzie znajduje się tablica
upamiętniająca Olgę i Andrzeja Małkowiskich i… gdzie tu czas na zdjęcia? Mimo,
iż nie taki był cel wyjazdu, to jednak chciałoby się ciut więcej.
Lwów też
odwiedziliśmy w konkretnym celu. Także zostawialiśmy paczkę u starszej pani.
Ugoszczeni słuchaliśmy jej opowieści. Nie było to łatwe zadanie po nocy
spędzonej za kierownicą. Na domiar złego w śnieżycy. Droga, która miała zając
dwie godziny pochłonęła ponad cztery. Droga pokonywana w niemalże hipnotycznym
transie. Tak działa na człowieka obraz widziany przez przednią szybę. Brak
innych samochodów, ciemna autostrada i uderzające w szybę oświetlone płatki
śniegu. Niczym wygaszacz ekranu w Windowsie. Byłem przezorny!! Załatwiłem sobie
pilota. Spał całkiem smacznie pilnując mej trzeźwości umysłu na trasie. Dzięki
temu już w południe byłem na tyle senny by zasnąć nawet na stojąco, gdyby
nadarzyła się możliwość.
Jednak gdy
pojawiła się okazja, senność nie przeszkodziła by w „biegu” przez miasto
uchwycić skromne kadry pięknego Lwowa. Nie wiele tego jak i szans by zrobić zdjęcia,
jednak dla mnie ukazuje potencjał miasta, na które ledwie zerknąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz