sobota, 7 września 2013
Black water
Wieczorny spacer z psem przeradza się w wyprawę. Szybki wyskok po 3 zdjęcia. Z czasem przestaje się liczyć. Kolejne naświetlanie - 4 minuty. W oddali rybacy. Ciągle w tym samym miejscu... ci to chyba wykupili już karnet. Za nami ktoś siada na ławeczkach, ktoś odchodzi. Kruszynek ma już dość, jedynie pod światło widać zmarnowany pysk oparty na łapach. Koniec. 40 kilko podnosi łeb i z ekscytacją merda ogonem, przeczuwając, że to już koniec. Zwijam sprzęt i idziemy. Już prawie w domu. O żeż ....., zapomniałem smyczy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz