Każdy
zna takie dni, gdy rano trzeba wstać po zarwanej nocy i 3-4 godzinach snu. Nie
raz jest to niemalże niemożliwa do wygrania batalia. Lecz gdy już
się uda, gdy człowiek znajdzie w sobie te pokłady „chęci”, uda mu się stanąć
rano na nogi i wyruszy by realizować stworzony dzień wcześniej plan, nieraz
okazuje się, że wiele by stracił gdyby skapitulował w porannej bitwie.
Zdecydowanie byłem pozytywnie zaskoczony. Co prawda passa ta nie trwała długo.
Już po chwili słońce wzniosło się na tyle wysoko, że cały jego blask został
przysłonięty przez chmury. Jednak udało mi się zmieścić w tym „złotym oknie”.
KLIKAMY --> POWIĘKSZAMY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz