piątek, 16 stycznia 2015

Way back home

Jeszcze klika słów na koniec. Koniec naszej tegorocznej przygody na Ukrainie. Już chyba o tym pisałem, ale moje odczucia z pobytu nie były ani bardziej negatywne ani pozytywne niż to czego się spodziewałem. Nie chodzi mi tu o bezpośrednie relacje z ludźmi, o radość na twarzach dzieci czy wdzięczność, której wręcz nie da się wypowiedzieć słowami u nauczycieli i pani dyrektor Sobotniej Szkoły Języka Polskiego w Czortkowie (to właśnie u nich gościliśmy). Rodziny, u których spędziliśmy weekend sprawiły, że czuliśmy się jak u siebie w domu. Chodzi mi jednak o wyobrażenie gdy podróżuje się pomiędzy wielkimi otwartymi przestrzeniami. Odczuwa się bezkres, spokój. Cisza (zawsze jak wszyscy śpią) i w głowie zaczyna przeplatać się moc pomysłów. O to co nas w tej krótkiej przygodzie spotka. Lwów, przez który już na początku poczuję fotograficzny niedosyt i chęć poznania tego co na wschodzie (Ukraina zachęciła – taką miałem nadzieję). Brak znacznego odejścia od wyobrażeń sprzed wyjazdu nie uznaję za coś złego. Głównie dlatego, że już wtedy zdawałem sobie sprawę, iż jest to kierunek, który warto eksplorować a teraz nadarzyła się ku temu okazja. Oby takich sytuacji było więcej. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz