Wyruszając z początkiem stycznia do Indii czuliśmy podekscytowanie, ciągłe napięcie i oczekiwanie na nieznane. Plany, trasy, wizje zdjęć do zrealizowania, które w mniejszym lub większym stopniu udało się osiągnąć.
U schyłku wyprawy wyjeżdżając niemal z Jaipuru, na trasie znajdowała się jeszcze jeden monumentalny przystanek, przed końcem naszej marszruty w Delhi. Fort Amer. Ten piaskowy kolos wzniesiony na przełomie XVI-XVII wieku góruje nad jeziorem Maota. Ulokowanie Jaipuru na trasie handlowej do Delhi sprawiło, iż można się w forcie dopatrzeć różnych stylu zza czasu panowania Akbara, jak i późniejszych mogolskich. Kolejny fort, zasadniczo entuzjazmem nie wiało z naszej strony na początku. Jednak w miarę odkrywania zakątków, coraz bardziej ujmował czymś specyficznym...
Mury obronne Fortu Amer są drugie co do wielkości zaraz po Murze Chińskim. Mimo, że nie widać ich z kosmosu i tak zadziwiają rozmachem z jakim je wzniesiono.
Ogrody kompleksu ulokowane pod murami i... Drzewo! Na tym stepowym pejzażu wyróżnia się ponad trawnikami.
Inkrustowane ściany części pałacowej.
To jedne z tych małp, którym wolno wszystko, nam nie wolno nic, a one robią co chcą i atakują ludzi.
Wdzięczny wzrok małpy na do widzenia. Zostało już tylko Delhi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz